Wielogłos

Głosów w dyskusji było więcej. Czy był to kolejny konflikt zastępczy albo typowa akademicka dyskusja pokaże czas. Warto odnotować jeszcze kilka innych głosów w dyskusji. Ciekawy jest artykuł Piotra Cieslińskiego – Pytaj głupio. Zmienisz świat i listy: Andrzeja Dworaka, Krzysztofa Matkowskiego, Mirka Chmiela, Mirosława Dziemianowicza. Uczelnia (państwowe?) chce też reformować Pani Rektor Wyższej Szkoły Zarządzania / Polish Open University.

Przestępcy?

Najmocniejszy głos w dyskusji pochodzi z Gdańska: “Czy tak głęboko zanurzyliśmy się w szambie, że pokochaliśmy smród rozkładu?” – pyta w dramatycznym wystąpieniu na uczelnianej konferencji prof. Ewa Nawrocka z Uniwersytetu Gdańskiego. Olbrzymi szacunek i brawa za odwagę powiedzenia głośno tego, o czym wiadomo od lat. Bezmyślna i nieodpowiedzialna reforma szkolnictwa podstawowego i średniego doprowadziła do kompletnej zapaści edukacyjnej. Jej autorzy i orędownicy już gryzą ziemię, a nauczyciele zmagają się z przeszkodami nie do przekroczenia, a my dostajemy studentów niedouczonych, niemyślących, intelektualnie leniwych i biernych, a do tego aroganckich, niezainteresowanych studiami poza zdobyciem „papieru”. Więcej przynoszą: Gazeta Świętojańska, Gazeta Wyborcza i YouTube.

Zostaliście oszukani

Kolejny artykuł z wiosennej burzy uczelnianej pochodzi z 28.04.2012. Początek jest bardzo mocny: Drodzy Młodzi Przyjaciele. Czuję się w obowiązku zwierzyć się Wam z bardzo przykrej tajemnicy. Nie jesteście – większość z Was – dobrze wykształceni, a jedynie tak Wam się wydaje. Zostaliście oszukani najpierw przez nauczycieli, a potem przez wykładowców – wyznaje Jan Stanek, profesor fizyki z Uniwersytetu Jagiellońskiego. Jest tam wiele gorzkiej prawdy ale i wiele prawd częściowych i przekłamań. Nie jest w pełni prawdziwe stwierdzenie: pracownicy dydaktyczni są płaceni od liczby wydanych dyplomów, a nie od jakości przekazanej wiedzy. Pracownicy uczelni są płaceni od liczby przepracowanych godzin, czyli tak zwanego pensum. Ma to oczywiście pewien związek z liczbą studentów i absolwentów czyli wydanych dyplomów. Gorsze jest inne zjawisko niszczące jakość przekazywania wiedzy. Nagminne jest obniżanie kosztów kształcenia przez zwiększanie liczebności grup i na przykład zamianę ćwiczeń projektowych na audytoryjne. Smutna prawdą jest niestety stwierdzenie: rzetelne wypełnianie obowiązków dydaktycznych nieuchronnie prowadzi do zawodowej klęski. Ocenia się, że na uniwersytecie pracownicy naukowo-dydaktyczni powinni 70 proc. czasu poświęcać dydaktyce. Jednak awans zawodowy zależy wyłącznie od osiągnięć naukowych, mierzonych liczbą publikacji. I tak jest od 23 lat! Aż dziw bierze, że nikt tego wcześniej nie dostrzegł.

Oskarżenie

Prezes PZU oskarża polskie uczelnie: To fabryki bezrobotnych. Polska edukacja nie ma sensu! Absolwentów naszych szkół trzeba wszystkiego uczyć od nowa – alarmują czołowi polscy pracodawcy. Nie dostaną pracy w swoim zawodzie. Mają dostęp do informacji, ale nie umieją ich analizować, odrzucać śmieci ani wynajdywać najwartościowszych danych – tę ostrą diagnozę przedstawia w Gazecie Andrzej Klesyk, prezes PZU SA (23.04.2002).Ostre słowa. Ale jednocześnie pełne sprzeczności. Kilka wierszy po tych oskarżeniach możemy przeczytać: Do konsultingu przyjmujemy absolwentów matematyki, fizyki, biologii. Ci z właściwymi dyplomami się nie nadają. Od pewnego czasu toczy się nagonka na państwowe uczelnie, do którego to tematu powrócę wkrótce. Nagonka ta ma swój praktyczny wymiar. W wielu miejscach preferowane są tak zwane uczelnie prywatne. No to ja zadaję w tym miejscu naiwne pytanie – ile prywatnych uczelni kształci na kierunkach matematyka, fizyka i biologia? W sektorze prywatnym dominują różne cudeńka wydające przede wszystkim dyplomy w zakresie marketingu i zarządzania. Zadziwiające, że poszukiwania Pana Klesyka zdolnych do nieschematycznego myślenia, którzy potrafią selekcjonować wiedzę, pracować w zespole prowadzą do absolwentów państwowych uczelni, które mimo starań władz ciągle starają się kształcić, edukować a nie wydawać dyplomy ukończenia

Dlaczego?

Dlaczego zdecydowałem się na utworzenie mojego oficjalnego bloga? Powodów tego kroku jest wiele. Jeden z najważniejszych to dyskusja o stanie szkolnictwa wyższego, która rozgorzała kilka dni temu. Mógłbym oczywiście komentować inne wpisy, ale jestem głęboko przekonany, że po wielu latach pracy na uczelni sam mam coś do powiedzenia na ten temat. Stworzony przeze mnie przed laty Portal iEdu  był w zasadzie martwy – nie miałem więc kłopotu z krótkim i nośnym adresem. Edu tłumaczy się samo, podobnie jak I które zdecydowanie wolę od e przeradzające się w naszych warunkach w eee… tam. Last but not least zbliżają się dwa jubileusze. Dwadzieścia lat temu zainteresowałem się I w edukacji. Dziesięć lat temu zaczęła się moja przygoda z Moodle. Czas więc na przygotowania do jubileuszy i budowę… pomnika.