Kolejny artykuł z wiosennej burzy uczelnianej pochodzi z 28.04.2012. Początek jest bardzo mocny: Drodzy Młodzi Przyjaciele. Czuję się w obowiązku zwierzyć się Wam z bardzo przykrej tajemnicy. Nie jesteście – większość z Was – dobrze wykształceni, a jedynie tak Wam się wydaje. Zostaliście oszukani najpierw przez nauczycieli, a potem przez wykładowców – wyznaje Jan Stanek, profesor fizyki z Uniwersytetu Jagiellońskiego. Jest tam wiele gorzkiej prawdy ale i wiele prawd częściowych i przekłamań. Nie jest w pełni prawdziwe stwierdzenie: pracownicy dydaktyczni są płaceni od liczby wydanych dyplomów, a nie od jakości przekazanej wiedzy. Pracownicy uczelni są płaceni od liczby przepracowanych godzin, czyli tak zwanego pensum. Ma to oczywiście pewien związek z liczbą studentów i absolwentów czyli wydanych dyplomów. Gorsze jest inne zjawisko niszczące jakość przekazywania wiedzy. Nagminne jest obniżanie kosztów kształcenia przez zwiększanie liczebności grup i na przykład zamianę ćwiczeń projektowych na audytoryjne. Smutna prawdą jest niestety stwierdzenie: rzetelne wypełnianie obowiązków dydaktycznych nieuchronnie prowadzi do zawodowej klęski. Ocenia się, że na uniwersytecie pracownicy naukowo-dydaktyczni powinni 70 proc. czasu poświęcać dydaktyce. Jednak awans zawodowy zależy wyłącznie od osiągnięć naukowych, mierzonych liczbą publikacji. I tak jest od 23 lat! Aż dziw bierze, że nikt tego wcześniej nie dostrzegł.